środa, 28 września 2011

Student studentowi nierówny

Zawsze miałam świadomość tego, jak wielką wartością jest to, że mogę studiować dziennie na uniwersytecie, nie płacąc za to. Inaczej pewnie musiałabym pójść na studia zaoczne i do pracy. Powszechnie mówi się, że nie ma bezpłatnych studiów, bo trzeba zapłacić za ksero, książki, bilet autobusowy (...) Zgadzam się z tym i nie zgadzam jednocześnie. Zgadzam, bo rzeczywiście wydawałam na to koło 150zł miesięcznie. I nie zgadzam, bo za miesiąc studiowania płaciłabym złotych 400.

Odpłatność za drugi kierunek studiów proponowana przez rząd również budzi moje dwuznaczne uczucia. Przypomniałam sobie, ilu znam (znałam, studiując na studiach mgr) studentów dwóch kierunków. Okazało się, że 17-stu. Z tego zaledwie troje chodziło na zajęcia regularnie, nie tłumaczyło się przed profesorami tym, że mają drugi kierunek i zaliczało przyzwoicie. Pozostali na uczelni bywali rzadko a absencję tłumaczyli drugim kierunkiem, po czym okazywało się, że tam też są w plecy.

Trafiał mnie szlag, gdy słyszałam, że ktoś swoje nieobecności tłumaczył zajęciami na drugim kierunku a naprawdę po prostu na zajęcia nie chodził. Wiem, bo nie raz, już po wyjściu profesora z sali, chwalił się, że mu się do czegoś ten drugi kierunek przydał. Potem zaczynały się pielgrzymki do prowadzących, by pozwolili zaliczyć egzamin we wrześniu, ale potraktowali go jako pierwszy (a nie drugi) termin. A czemu -  bo na drugim kierunku mają siedem egzaminów w ciągu jednego tygodnia i ledwo wyrabiają. Nikt tego nie sprawdzał, więc student korzystał.

Teraz sama prowadzę zajęcia ze studentami. Mam obowiązek przyjąć do grupy kogoś, kto nie był do niej wpisany, ale ma IOS (indywidualna organizacja studiów). Przychodził do mnie właśnie taki ktoś i mówił, że ma IOS i tylko zajęcia u mnie mu pasują w planie, po czym pojawiał się na nich dwa - trzy razy i na koniec semestru mówił, że ma IOS i to temu nie chodził, że na drugim kierunku ma wtedy zajęcia, z których jest egzamin a u mnie tylko zaliczenie, więc chodził tam. Na 18 osób w grupie miałam takie 2.

Przypadek jeszcze lepszy - znam osoby z moich humanistycznych studiów doktoranckich, które zaczęły studia na wydziale fizyki (tak, fizyki, bo tam przypada 0,8 osoby na miejsce, więc łatwo się dostać) tylko dlatego, że dzięki temu mogły nadal mieszkać w akademiku. Na zajęcia nie chodziły w ogóle i przy pierwszej sesji wyszło to na jaw, ale pół roku mieszkały za 350zł miesięcznie w mieście wojewódzkim.

Jednym słowem, nie dziwię się ministerstwu, że wyczuło lewiznę.
Szkoda tylko, że zapłacą także jednostki wybitne albo przynajmniej zdolne i chcące się czegoś nauczyć. Bo jeden kierunek to czasem naprawdę za mało. 


Tekst skopiowałam z poprzedniego bloga, licząc na dyskusję  w związku z artykułem "Studia uczą kombinowania": http://waszymzdaniem.blog.onet.pl/Studia-ucza-kombinowania,2,ID436590052,n  

6 komentarzy:

  1. U mnie na roku też tacy byli, którzy kombinowali pomimo tego, że studiowałam zaocznie, ale zawsze jak poszli do wykładowców i jak ponarzekali, że dużo egzaminów, że dwa kierunki to zazwyczaj zaliczenie wybłagali. O tyle bylo to dla nich ulatwienie że egzaminy warunkowe były drogie a tym błaganiem zaliczali w zasadzie bez nauki i bez chodzenia na zajęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja teraz zaczynam od zera dwa kierunki i moim celem jest studiowanie a nie kombinowanie. Mimo ze dwa razy musze chodzic na to samo i czasem zajecia sie nakladaja to sie staram.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórzy tak mają. Cóż, ja bym się czuła z tym bardzo głupio, ale najwyraźniej ci sobie z tym radzą. Wątpię jednak by coś się na to dało poradzić. Droga na skróty bywa bardziej kusząca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile jeszcze pokoleń musi wymrzeć, by nastało takie mniej chętne do naciągactwa?

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myślałam, że Ty pracujesz w domu (?) =)

    Podziwiam takich studentów.
    Ja okres studiów wspominam nie najlepiej a to właśnie dlatego, że niekiedy miałam tyle nauki, że pomimo tego, że studiowałam dziennie (licencjat, bo magister już zaocznie) odpadały mi też często weekendy na odpoczynek.

    Free Spirit

    OdpowiedzUsuń
  6. Stokrotko a potem jak pracodawca (o ile w ogóle zajrzy do dyplomu) ma sprawdzić, czy ten tytuł w ogóle ma pokrycie w rzeczywistości.
    Anonimowy i to się chwali. Tacy też są - mam nadzieję, że takich jak Ty jest więcej niż kombinatorów.
    Emeua I Kibordzka ja rozumiem, że ktoś raz, czy dwa na całe dwadzieścia przedmiotów w szkole coś zaliczył fuksem, ale żeby wszystko? Przesada.
    Zgago kombinują coraz młodsi - znam "kreatywnego" pięciolatka. Matka go zrypała za to, że w przedszkolu obiadu nie zjadł. Po dwóch godzinach ojciec go spytał, czy zjadł obiad w przedszkolu, to już powiedział, że zjadł, że zjadł, by drugiego kazania nie dostać.
    Free Spirit pracuję w domu a studentów uczyłam w ramach tego, że doktoranci mają zajęcia ze studentami - nie płacono mi za to. Jak ktoś idzie w ilość a nie jakość to czasem tego czasu ma więcej niż studiujący na jednym kierunku.

    OdpowiedzUsuń