Wielu narzeka na sieciowe sklepy odzieżowe, ponieważ ubrania bywają tam słabej jakości a poza tym czasem ma się wrażenie, że wcześniej przymierzyło je ze 100 osób. Sama lubię pospacerować po centrum handlowym i coś sobie kupić - ot taka kobieca przypadłość ;-) Nie powiem, żeby była to tania pasja, ale - spokojnie - nie jestem zakupoholiczką ;-)
Ostatnio sprawiono mi przykrość, choć może używam za dużych słów, w sklepie na literę R, który popularnie nazywa się (nieudolnie spolszczając) wśród moich znajomych "rezerwatem". Na wieszaku wisiała marynarka w rozmiarze 36. Mogłabym ją nosić, ale tylko rozpiętą, więc postanowiłam, nie widząc nigdzie, zapytać u sprzedawców, czy w ogóle jest sens szukać na sklepie rozmiaru 38. Dowiedziałam się, że 38 wisi na manekinie, nad górnymi półkami. Poprosiłam o zdjęcie, odmówiono mi, ponieważ sprzedawcy nie wolno.
Wiem, że niektóre sieciówki mają stałe wystawy i nie mogą zmieniać ubrań na manekinach dopóki nie zleci im tego ktoś odgórnie. W tej mogło być tak samo, więc zaproponowałam zamianę na rozmiar 36, który trzymałam w ręku. Odmówiono mi po raz drugi.
Potem weszłam do sklepu obok. Bluzka, którą wypatrzyłam była za szeroka. Sprzedawczyni zaproponowała, że zdejmie mniejszą z manekina. Opowiedziałam jej historię sprzed kilku minut. Była zdziwiona, sugerując, że to mogło być lenistwo sprzedawcy.
Nie dzwonię ze skargą, nie zamierzam wpisywać się do księgi próśb i zażaleń, o ile takową mają. Nawet specjalnie nie zależało mi na tej marynarce, spodobała mi się po prostu. Nie planowałam kupować nic takiego, ale na nią trafiłam. Nie zmienię też sklepu, bo lubię ich spódniczki. Jeden sprzedawca nie może decydować o marce.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam w jakim, ale też się spotkałam z takim zachowaniem w jednym ze sklepów. A jeśli chodzi o ten co piszesz to niestety praktycznie każdy jest skoncentrowany tylko i wyłącznie na sprzedaży a nie na kliencie - Ci się kompletnie nie liczą. Kiedyś 20 minut szukałam osoby, która mogłaby mi ściągnąć kurtkę, która wisiała za wysoko i każdy mnie "odpieprzał" do kogoś innego. Brak słów. Przykładów można mnożyć.
OdpowiedzUsuńFree Spirit
Ja tak mam w marketach budowlanych. Ostatnio z mężem sporo kupujemy w tego typu sklepach. Gdy przychodzimy tylko obejrzeć, sprzedawcy mnożą się, by nam doradzać, gdy chcemy kupić, nie ma nikogo...
OdpowiedzUsuńJa więcej nie chodzę do takich sklepów, choćbym miała tylko je za rogiem. i głosno o nich mówię. Jak zalezy na sprzedaży to czas by zależało też na kliencie :)
OdpowiedzUsuńp.s. mam bordową spódniczkę tej firmy w rozmiarze L - mnie zjeżdża z bioder - chcesz gratis? Też dostałam :)