wtorek, 23 sierpnia 2011

Moje dziecko jest otyłe!

Zwykłe badanie krwi wykazało, że ośmioletni Łukasz ma zawyżony poziom cukru. Kilkakrotne badanie glukometrem niestety nie chciało wyjść inaczej jak źle. Krzywa cukrowa była w porządku, ale wizyta u diabetologa okazała się konieczna.
Poza tym, że konieczna, okazała się jeszcze traumatyczna. Pani doktor wydała jednoznaczny wyrok: "Pani syn jest otyły". To samo powtórzyła jeszcze dziecku, utwierdzając je w przekonaniu, że ciężko zachoruje, jak nie schudnie.
Matka usłyszała, że odpowiada za stan swojego dziecka, że jest winna temu, jak ono wygląda i za każdą nabytą przez to chorobę może mieć pretensje właśnie do niej. Łukasz rzeczywiście nie lubi owoców i warzyw, nie lubi też sportu, bo ma komputer. Kocha słodycze i pizzę z dużą ilością żółtego sera.
Lekarka, słysząc, co przeciętnie zjada dziecko w ciągu dnia, zmieniła ton na ostrzejszy. Kategorycznie kazała wyeliminować z jadłospisu wszystko, co do tej pory zjadał Łukasz, poza białym mięsem i rybą. Słodycze pozwoliła jeść tylko w weekendy i to w niewielkich ilościach.

Drodzy Rodzice, dbajcie o to, by Wasze dziecko odkąd tylko może jadło to, co zdrowe, by miało nawyk sięgania po owoce, by nie podjadało w ciągu dnia batonikami.
1. Wiem, że jest Wam niewyobrażalnie ciężko, gdy musicie odmówić dziecku batonika (bo to przecież dziecko).
2. Wiem, że najłatwiej kupić na śniadanie drożdżówkę z budyniem a zamiast kolacji pójść na pizzę.
3. Wiem, pracujecie, nie macie czasu a dzieci tak bardzo lubią siedzieć w tej knajpce i zajadać się znakomicie wypieczoną pizzą.
4.Wiem, że dzieci lubią colę i a owoce zjadają tylko w postaci lodów (które, przy okazji, koło owoców czasem nawet nie stały).
5. Wiem, nie znam się  na dzieciach, wychowywaniu dzieci, karmieniu dzieci.

9 komentarzy:

  1. kochani dziadkowie, nie dawajcie dzieciom czekolad, batoników, ciasteczek, cukierków, jeśli rodzice się na to nie zgadzają, to znaczy, ze nie wolno i koniec!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłaś w sedno. Wiesz, ja pamiętam, że w dzieciństwie miałam taką koleżankę, która słodycze mogła jeść tylko w soboty i niedziele. I opowiadała nam, że w tygodniu to jej batoniki daje babcia z dziadkiem, tak żeby mama nie widziała. Wtedy wydawało mi się to barbarzyństwem - odczytywałam to tak, jakby rodzice karmili ją tylko w weekendy, a nie tak, że w weekend jadła słodycze. Było mi jej żal i w ogóle nie rozumiałam, że to dla jej dobra. Teraz sama nie wiem, czy nie wprowadziłabym takiej reguły w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie w domu słodycze były bardzo rzadko i zawsze kontrolowane przez rodziców. Może dla innych wyglądało to tak jakby nam żałowali, ale dziś wiem, że to z troski i dziękuję im za to. Ale też zawsze bez ograniczeń stały owoce i dlatego do dziś nie wyobrażam sobie by zabrakło jakiegokolwiek owocu na mojej paterze. Musi leżeć choćby jabłko jakbym czasem miała ochotę.

    Free Spirit

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasz starszy częstowany czekolada nie bierze jej, bo mu wpoiliśmy, że od tego się ząbki psują - na szczęscie jemu dotad nie. Na noc pija tylko wodę, z tego samego powodu. Ale to wsio. Je mało owoców, a w obiadach wygrzebuje wszystko co ma jakąs wartość, z warzywami na czele :) Uwielbia jedynie makarony, mleko, ryż i keczup i leniwe - no i co? Wszystkiego się nie zwalczy, niektóre etapu trzeba przeczekiwać, a do jasnej anielki dietetykami też nie jesteśmy, ani psychologami, ani mediatorami, ani pedagogami, ani... jesteśmy po prostu rodzicami i uczymy się głownie na własnych błędach. Może nam to nasze dzieci kiedyś wybaczą :D

    OdpowiedzUsuń
  5. FB dla mnie jako dziecka to wyglądało właśnie na żałowanie. Pamiętam, że nikt jakoś wtedy nie mówił o zdrowym odżywaniu. Dziś dzieci mają w klasach pierwszych zajęcia - ścieżkę o zasadach zdrowego żywienia (na poziomie siedmiolatka, ale kiedy wpajać jak nie za młodu).
    Iimajko zdaję sobie sprawę z tego, że książkowo wychowywać się nie da, nie chciałam brzmieć, jak wyrocznia;-) Czasem to w ogóle się trzeba cieszyć, że dziecko je, bo z niejadkami gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Syn mojego kuzyna ma 7 lat, a gabarytami przypomina niedźwiedzia. Kiedy przyjechał na wakacje do moich rodziców, to mama była zszokowana, że takie dziecko potrafi na śniadanie zjeść 8 kanapek, po 15 minutach już zajada chipsy i popija to colą. Właściwie bez przerwy je. Kiedy delikatnie zwróciła uwagę mamie dziecka, że on się chyba nieprawidłowo odżywia, usłyszała: "No co ciocia? Żałuje mu ciocia? Rośnie to musi sobie podjeść.". Mama zrezygnowała więc z udzielania rad. Owca (mam problemy z pisaniem komentarzy u ciebie, więc istnieję tu jako anonim:/)

    OdpowiedzUsuń
  7. Owco, dziękuję za odwiedziny. Z Łukaszem było identycznie je, bo rośnie, więc potrzebuje. A wskaźnik wagi do masy ciała nie kłamie - nie wskazał na nadwagę, ale otyłość. A Łukasz nie wygląda jak niedźwiedź, jest po prostu grubszy niż jego koledzy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja córa też tyje w oczach.. ale w wakacje zabierz lody i słodkości.. Tym bardziej, że nie zjada tego w dużych ilościach.. Wg mnie rpblem nie dotyczy diety, ale też ruchu, a raczej jego braku no i pasożytów!! U ok 80% ludzi są one obecne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Łukasz ewidentnie z tych, którzy ruszają się jedynie na obrotowym krześle przy komputerze...

    OdpowiedzUsuń