piątek, 12 sierpnia 2011

Lepsze jest wrogiem dobrego

Czasem, gotując obiad, korci mnie, by coś dodać, zmienić, zrobić inaczej (...). Czasem żartuję, że powieszę nad drzwiami kuchni tablicę z napisem "Bo kanapki z serem są nudne!". Wolę pokombinować i mieć satysfakcję, że udało mi się zrobić coś nowego, niż działać jak maszyna i nawet samej siebie nie zaskoczyć.

Jednym z ulubionych dań mojego męża są kotlety. Schabowe, z piersi kurczaka, z indyka. Robite, posolone, obtoczone w mące, jajku i bułce tartej. Potem usmażone na oleju na złotobrązowo. I koniec. Żadnego kombinowania! - powiedział, wprawdzie między wierszami, mój mąż. Są, jego zdaniem, dania, których ulepszać nie trzeba, bo same w sobie są najlepsze na świecie.

Kiedyś, znudzona kotletami robionymi według powyższego przepisu (czy to w ogóle jest przepis?!), postanowiłam zadziałać inaczej. Zrobiłam dwa schabowe w pianie. A do tego coś, co nazywam naleśnikami z kurczaka.
Potrzebne są:
pokrojony w kostkę filet z kurczaka
jajko (1-2)
majonez
mąka
przyprawy (sól, pieprz, wegeta)

Mięso przekłada się do miseczki. Na pojedynczy filet przypada 1 jajko, 2-3 łyżki mąki i tyleż samo majonezu. Do tego trzeba dodać przyprawy i wymieszać, by miało konsystencję ciasta naleśnikowego. Proporcje, które podałam, spokojnie można potraktować "luźno" - to nie ciasto, by co do grama musiało być wyważone.

Zrobiłam, upiekłam, podałam z ziemniakami i buraczkami. Mąż zjadł ze smakiem, bo należy do ludzi, którzy po prostu lubią jeść, czerpią z tege niemałą przyjemność. A gdy już zjadł, to powiedział mi, że tyle się namęczyłam z tymi kotletami a jemu by zwykłe, w bułce tartej wystarczyły. Szkoda mojego czasu. Od słowa do słowa, śmiejąc się, bo co innego można było zrobić, doszliśmy do wniosku, że są dania, których ulepszać nie będę.

10 komentarzy:

  1. Gdzie dziś nie wejdę - to o jedzeniu:) A tu fasolka na kuchence i szarlotka w piekarniku. I jak tu trzymać ciążowy fason :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam mniam takie kotleciki. A ja właśnie flaczki gotuje;) A jakas taka ciazowa fanaberia;)
    I masz racje Nikki jak tu trzymac ciażowy fason skoro wszędzie o jedzeniu....

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę odwagi w tej swobodzie w kuchni.
    Ja muszę mieć wszystko według przepisu a i tak często jestem niezadowolona.
    Na szczęście mój mąż większość potraw lubi tradycyjnych bez żadnego unowocześniania więc mam po części problem z głowy.

    A do piersi o których piszesz dodaję jeszcze pietruszkę zieloną, pokrojoną drobno i starkowany ser żółty (na jedną porcję kurczaka wszystko po łyżce, a mąki daję pół ziemniaczanej pół tortowej) =)))

    Free Spirit

    OdpowiedzUsuń
  4. mogę się pochwalić? dziekuję - wiedziałam, że się zgodzisz:) dawno temu nauczyłam gotować mojego syna a że trafiła mu się fantastyczna narzeczona to z apetytem zjada cokolwiek chłopak ugotuje, a przepisów kurczowo nie trzyma sie nigdy, obydwoje lubią kuchennne eksperymenty!

    OdpowiedzUsuń
  5. A zauważyłaś taką tendencję do tego, że kobiecie w ciąży podsuwa się non stop coś do jedzenia i w ogóle ją chwali, gdy je, bo winna jeść za dwoje:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Flaczki to zupełnie nie moja branża - specjalizuję się w filecie z kurczaka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pietruszka = trawa (zdaniem mojego męża), więc nie jada;-) a żółty ser - uwielbiamy! Dziś podgotowuję sobie rolady z żółtym serem na jutro.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli syna wychowałaś tak, by żona miała się z nim dobrze;-) I widać ma się dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi smakowicie:)
    Uwielbiam eksperymentować przy gotowaniu:)
    Nudne by było gotowanie zawsze tylko według przepisu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam tak samo. A czasem z przepisu zostawiam tylko główny składnik:-)
    Meggie Muszka

    OdpowiedzUsuń