Mieszkam w gminie, w której panuje ogromny chaos administracyjny. Długo mogłabym narzekać na to, że urzędnicy są niekompetentni i nie znają przepisów. Jedną sprawę przez Samorządowym Kolegium Odwoławczym udało mi się już wygrać. Powód: wójt zabronił budować dom, powołując się na przepisy, które tego nie zabraniają.
Wiem, że istnieje coś takiego jak Kodeks Postępowania Administarcyjnego i art. 227 Przedmiotem skargi może być w szczególności zaniedbanie lub nienależyte wykonywanie zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenie praworządności lub interesów skarżących, a także przewlekłe lub biurokratyczne załatwianie spraw.
Wójt po raz kolejny usiłuje mi wmówić, że tam, gdzie stoją gołe mury budynkku mieszkalnego, nie będące pod dachem a będące placem budowy, stoi dom. Dom, w którym mieszkam i nie płacę podatku!
Doprawdy, niezmiernie mi miło, że wójt, znając chyba prawa podświadomości, próbuje wszelkimi siłami sprawić, że mieszkam już u siebie. Nawet podatek chce na mnie nałożyć, by moc sprawcza słów była podwójna. Jaki dobry ten wójt.
Gdy człowiek zaczyna żyć na własny rachunek, od czasu do czasu musi pojawić się w jakimś urzędzie.
Z jednego potrzebuje zaświadczenie, w drugim musi je złożyć a trzeci mu napisze, że w ogóle źle zrobił. Potem pojedzie do czwatego, który był wszystkiemu winien i się dowie, że nic się nie stało a sprawa w ogóle nie powinna mieć miejsca, bo to zaświadczenie to oni pobrali sami. W ramach walki z biurokracją.
Jeszcze trochę i drukarka służyć mi będzie tylko do drukowania pism kierowanych do gminy. Jeszcze trochę i w sklepie będę mówić, że na podstawie kodeksu skarbowego proszę o paragon!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz