poniedziałek, 17 października 2011

o wszytkim i o niczym

Dziś będzie o wszystkim i o niczym. Przy kieliszku wina i radiowej jedynce. Mąż w pracy a ja mam sporo czasu, by nadrobić blogowe zaległości. 
 
Dawno niczego nie publikowałam i chyba publikować będę jeszcze rzadziej. Oznajmiam wszem i wobec, że się wzięłam do pracy naukowej. W końcu - wreszcie - a jednak;-) Dni mijają mi pracowicie i jestem szczęśliwa. Lubię mój świat. Moje książki, notatki i długopisy. Choć ciągle miewam problemy z koncentracją, już nie jest tak jak dawniej.

A bywało różnie. Potrafiłam siąść przed komputerem, pracować/pisać przez dwie minuty po czym wstać i iść podlać kwiaty. Potem usiąść, spojrzeć przypadkiem w kierunku balkonu i zdecydować, że należy ten balkon pozamiatać, a potem znowu wrócić do komputera, iść otworzyć okno w sypialni, za pięć minut zamknąć to okno, zrobić sobie herbatę, sprawdzić, co na zaprzyjaźnionych blogach, wrócić do sypialni, bo został tam długopis, ubrać się i iść do sklepu po żarówkę, bo się spaliła trzy dni wcześniej.

Jeśli którejś z was udało się to przeczytać jednym tchem, to doskonale wie, jak wyglądała moja praca/nauka ;-) Teraz staram się być bardziej skupiona. Choć ciągle nie realizuję przyjętego planu, jest lepiej;-)

W niedzielę usłyszałam historię z kominiarzem w roli głównej. Wam muszę powiedzieć, że to gorsze niż ten ksiądz momentami;-) A więc do rzeczy.
Do znajomego przyszedł kominiarz. Ten, wiedząc, co ma w kominie, zaprosił go na czyszczenie. Kominiarz nie był zbyt zadowolony, bo się spieszył, ale wszedł na górę. Wyjrzał przez właz, stwierdził, że on się nie da zabić i tak rozmieszczonego komina czyścił nie będzie. Zszedł i sobie zaśpiewał 20zł. Się pyta znajomy: A za co? A kominiarz mu, że za usługę ;-) Po wymianie paragrafów i "uprzejmości" znajomy zapłacił. Szkoda mu było stracić czas z kominiarzem dla 20zł. Kilka lat wcześniej firma kominiarska owego kominiarza zrobiła odbiór komina i całej reszty, nie stwierdzając przy tym, że wejście na dach grozi śmiercią.

Dziwny jest ten świat.

8 komentarzy:

  1. Udało mi się przeczytać jednym tchem i doskonale rozumiem, bo wielokrotnie i u mnie pisanie pracy (tylko, że innej) wyglądało podobnie, bardzo szybko ulegałam rozproszeniu przez otoczenie =)

    A kominiarz, no cóż . . . ciśnienie, ciśnienie i jeszcze raz ciśnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat dziwny, a kominiarze jeszcze dziwniejsi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Free Spirit pracuję nad sobą, ale naprawdę mnie czasem rozpraszają takie drobiazgi, że musiałabym się zamknąć w pustym pokoju, by coś napisać.
    Zgago ponoć przynoszą szczęście, jak się złapie za (własny) guzik;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ta nasza kochana zwariowana Polska.. ;-)
    Pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja tak troszkę nie na temat :)
    widzę, że obserwujesz mój blog, co troszkę mnie dziwi, bo jest tylko dla zaproszonych, a w ógóle Cię nie kojarzę?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Julito szalony kraj i szalone obyczaje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. M chyba nie potrafię tego wyjaśnić

    OdpowiedzUsuń