Daleka podróż do Krakowa
Zawsze do Krakowa jechałam samochodem i zwykle "prowadził mnie Krzysztof Hołowczyc:"-) W sobotę wybrałam się autobusem, więc swój wyjazd potraktowałam jako daleką podróż do miasta królów polskich. Kilka dni wcześniej namierzyłam dworzec, piętnaście razy zapytałam, czy autobus na pewno jeździ też w soboty, wywołałam grymas na twarzy Pani z informacji, pytając, jak często kursy wypadają z przyczyn ogólnie zwanych technicznymi.
Oczywiście założyłam, że mnie okradną i pobiją, więc do kieszeni włożyłam kartkę z telefonem do męża i do Klarki, która, wiedząc że będę bywać w Krakowie, podarowała mi na wszelki wypadek swój numer. Oczywiście mam je wpisane w swojej komórce, ale - jak mi ukradną telefon, to skąd wezmę Klarki numer. Numer męża pamiętam (jako jedyny z przyczyn oczywistych), ale - jak mnie pobiją i stracę pamięć tudzież przytomność, może jakiś dobry człowiek znajdzie go i poinformuje rodzinę. Jednym zdaniem: bałam się jak nie wiem co!
W autobus wsiadłam o 7.28, 9.15 byłam już w Krakowie. Mapa, którą narysowałam dzień wcześniej (bo w drukarce skończył się tusz), okazała się być niepotrzebna, ponieważ przystanek, na którym wysiadłam był na Mickiewicza, gdzie studiuję, jakieś 100 metrów od celu mej podróży. 1:0 dla mnie - pomyślałam - jednocześnie modląc się, by skończyło się przed zmrokiem, bo jak nic pójdę w złym kierunku na przystanek powrotny! Skończyło się o 15.00, więc udało się! 15: 29 wsiadłam w autobus do miasteczka, z którego odebrał mnie mąż.
W autobusie ludzie i ludziska - młodzi, starzy, w beretach, z gołymi nerkami (...) - Polska to bardzo różnorodny kraj.
W którymś momencie usiedli za mną jacyś nastoletni panowie. I rozmawiają. Nie przytoczę dosłownie, ale idea będzie zachowana: "Aleś mu wczoraj przyjeb** aż się krwią ci** zalał, pierdolen*** jeden ze wsi jeban**" "A jak kur**! Się ma talent, to się likwiduje dziadostwo jeba**". I tak z dwadzieścia minut. Po czym wstali, podeszli do drzwi i słowami: "Dziękujemy, do widzenia" pożegnali się z kierowcą.
Ocet, skórka od banana i oliwka dla dzieci
Sprzątać trzeba, bo inaczej się nie da! - mawiam czasem sama do siebie, bo kto by chciał słuchać o sprzątaniu. Zwykle kupowałam różne środki chemiczne. Wiedząc, że to nieekologiczne starałam się nie przesadzać z ilością. Ostatnio, oglądając program "Czysta chata" w TV 4, dowiedziałam się sporo o tym, że warto je zastąpić środkami naturalnymi.
Powiem od razu - mycie samą wodą to dla mnie nie jest mycie, więc podłogi i naczynia nadal zmywam przy użyciu środków chemicznych. Podobnie jest z wanną i ubikacją.
Kamień z prysznicowej słuchawki zejdzie, gdy zamoczymy ją w wodzie (1 litr) ze szklanką octu. Boazerię najlepiej nabłyszczać odrobiną oliwy z oliwek (4 łyżki) z wodą (2 łyżki) i chyba także octem. Metalowy zlew będzie się błyszczał, gdy "wypastujemy" go oliwką dla dzieci. A liście naszych kwiatów świetnie czyści się skórką od banana - dziś testowałam!
Uświadomiłam sobie, że przynajmniej w kuchni, w której przecież przygotowuję posiłki, powinnam ograniczyć użycie wszelkiej maści chemii. Wnętrze lodówki i tak myłam zawsze wodą z octem, ale teraz przyrządziłam taki roztwór (proporcja wg własnego uznania: pół szklanki octu, do tego woda w butelce - spryskiwaczu o pojemności 750ml). Będzie do mycia blatów, parapetu, czy pieca.
Ciekawostka: umycie lustra pianką do golenia podobno sprawia, że lustro nie zaparuje nam podczas kąpieli. Dziś umyłam swoje w ten sposób. Nieźle musiałam się namachać ręką, żeby się ładnie świeciło a czy działa - zobaczymy (w telewizji działało:-))
Pozdrawiam Was wszystkich!
dzielna dziewczyna:))) a ja sprzątam bez chemii, mopem parowym, nie błyszczy się nic bo to sama woda a te środki chemiczne zawierają nabłyszczacze ale jest czysto
OdpowiedzUsuńNo, proszę jakich ciekawych rzeczy można się dowiedzieć...
OdpowiedzUsuńTo jak Ci tak dobrze poszła podróż autobusem to teraz już będziesz mogła tak jeździć. ;-) Ma to swoje plusy. Np. można sobie pospać lub poczytać. :-)
OdpowiedzUsuńCo do domowych sposobów na mycie - bardzo ciekawe :-)
A jak poszło z lustrem? Działa???
Mop parowy to sobie kupię, ale do własnego domu. Teraz mam jeszcze linoleum i żal by mi go (mopa) było...;-)
OdpowiedzUsuńZ lustrem - działa! Nie paruje! Tylko z tą pianką trzeba ostrożnie, ja wzięłam za dużo. Wystarczy naprawdę odrobina, powiedzmy porcja wielkości włoskiego orzecha.
Skórka z banana przetestowana lustro dziś umyłam jak zalecałaś pianką, teraz będę czekać na efekt:-). Dobrego dnia.
OdpowiedzUsuń